6. Bądź rodzicem, a nie koleżanką!
Bycie przyjacielem swojego dziecka wynika najczęściej z potrzeby rodzica, a nie dziecka. Tymczasem dziecko potrzebuje autorytetu, który stawia ograniczenia i dyktuje zasady. Dzięki temu dziecko ma poczucie oparcia i struktury. To oczywiście nie oznacza, że nie mamy okazywać współczucia, wsparcia, zainteresowania. Ale bycie przyjacielem a rodzicem to dwie różne funkcje.
(Podobnie jest z prawami dziecka - są one mniejsze niż prawa rodzica, który ma większą swobodę i wolność, które to przywileje wynikają z większej niż dziecka odpowiedzialności.)
7.Postaw granice.

8. Dyscyplina, ale nie kara.
Dyscyplina jest informacją zwrotną, że to co dziecko robi jest niewłaściwe. Ma pobudzać do uczenia się, nie do krzywdy czy kary. Doświadczenie rzeszy rodziców pokazuje, że w zasadzie żaden z tradycyjnych sposobów utrzymania kontroli nie jest skuteczny.
Nie działają krzyki, wymówki, groźby, “kazania”, wywoływanie poczucia winy, czy kary fizyczne. Zdecydowanie lepsza jest metoda oparta na zasadzie przyczyny i skutku - skorzystanie z pisemnego kontraktu. Kontrakt taki składa się z zasad dotyczących szkoły, kontaktów z przyjaciółmi, ubrania itp. Każdej regule towarzyszą konsekwencje za jej złamanie. Kontrakt musi być podpisany przez obie strony. Można go zmieniać tylko w czasie spotkań, podczas których będzie ponownie przeanalizowany. Rodzic zwiększając lub ograniczając zakres przywilejów nastolatka pokazuje, że wolność to świadomość dokonywanych wyborów, a nie życie bez ograniczeń.
Dobrą metodą jest “czas do namysłu”, kiedy to nastolatek spędza 15 minut w ciszy (bez telefonu, komputera itp.) i zastanawia się nad swoim zachowaniem.
Przyznam, że stosowałam obie te metody. Z fantastycznym skutkiem :)
9. Rozmawiaj, a nie komunikuj.

Jednak w wielu kwestiach trzeba znaleźć czas na zwyczajną rozmowę z nastolatkiem. I tu obowiązuje zasada: nie pouczamy, nie oceniamy, wczuwamy się i słuchamy nie udzielając dobrych rad. Po prostu dajemy odczuć, że dziecko jest słuchane i rozumiane. To wystarczy. I oczywiście nigdy nie tracimy nad sobą panowania. Do tego zobowiązuje dorosłość, choćby nie wiem co :)
10. Mamy zdecydowane, niezmienne stanowisko w sprawach kluczowych.
Nie bawimy się w kameleona w kwestii narkotyków, współżycia, alkoholu. Nie jesteśmy jak chorągiewki, bo wczoraj było to niemodne, a dziś modne, więc zmieniliśmy zdanie. Nie!
Poglądy rodzica to dla dziecka kotwica, nawet wówczas, kiedy się z nimi nie zgadza. Rodzic powinien jasno i przejrzyście prezentować normy, które uznaje. Ważne, by własnym życiem pokazywał, że je popiera i stosuje. Tylko wówczas, poparte realnym przykładem, oddziałują one na dziecko. I oczywiście ustalone wcześniej restrykcje i konsekwencje wobec narkotyków itp. stosujemy z cała stanowczością!
Wiem, że łatwo nie jest. Ale można. I trzeba. Dla dobra dziecka i własnego. Po to, by być potem dumną z siebie, że się nam udało, że wychowałysmy wspanialego, odpowiedzialnego, stabilnego emocjonalnie człowieka z prostym kręgosłupem moralnym. Człowieka z zasadami, wartościowego, gotowego by zmierzyć się ze światem.
Powodzenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz