poniedziałek, 7 stycznia 2013

Sztuka wychowywania - cz.2

W poprzednim poście o wychowywaniu przedstawiłam pierwsze pięć zasad minimalizowania ryzyka popełnienia błędów wychowawczych. Kolej na kolejne pięć. Zapraszam :)


6. Bądź rodzicem, a nie koleżanką!
Bycie przyjacielem swojego dziecka wynika najczęściej z potrzeby rodzica, a nie dziecka. Tymczasem dziecko potrzebuje autorytetu, który stawia ograniczenia i dyktuje zasady. Dzięki temu dziecko ma poczucie oparcia i struktury. To oczywiście nie oznacza, że nie mamy okazywać współczucia, wsparcia, zainteresowania. Ale bycie przyjacielem a rodzicem to dwie różne funkcje.
(Podobnie jest z prawami dziecka - są one mniejsze niż prawa rodzica, który ma większą swobodę i wolność, które to przywileje wynikają z większej niż dziecka odpowiedzialności.)

7.Postaw granice.
Naucz dziecko, że Twoje "Nie" jest pełnym i skończonym zdaniem, że nie podlega dyskusji. Przeczytałam kiedyś, że "Rodzice, którzy nie mają odwagi twardo stąpać po ziemi, mają dzieci, które stąpają po nich". To bezwzględna prawda. Zakazy i ograniczenia są normą w otaczającym nas świecie. Stawiając nastolatkowi granice uczymy go, że istnieje zarówno możliwość wyboru jak i jego konsekwencje. I że w dorosłym świecie również napotka na odmowę i ograniczenia.

8. Dyscyplina, ale nie kara.
Dyscyplina jest informacją zwrotną, że to co dziecko robi jest niewłaściwe. Ma pobudzać do uczenia się, nie do krzywdy czy kary.  Doświadczenie rzeszy rodziców pokazuje, że w zasadzie żaden z tradycyjnych sposobów utrzymania kontroli nie jest skuteczny.
Nie działają krzyki, wymówki, groźby, “kazania”, wywoływanie poczucia winy, czy kary fizyczne. Zdecydowanie lepsza jest metoda oparta na zasadzie przyczyny i skutku - skorzystanie z pisemnego kontraktu. Kontrakt taki składa się z zasad dotyczących szkoły, kontaktów z przyjaciółmi, ubrania itp. Każdej regule towarzyszą konsekwencje za jej złamanie. Kontrakt musi być podpisany przez obie strony. Można go zmieniać tylko w czasie spotkań, podczas których będzie ponownie przeanalizowany. Rodzic zwiększając lub ograniczając zakres przywilejów nastolatka pokazuje, że wolność to świadomość dokonywanych wyborów, a nie życie bez ograniczeń.
Dobrą metodą jest “czas do namysłu”, kiedy to nastolatek spędza 15 minut w ciszy (bez telefonu, komputera itp.) i zastanawia się nad swoim zachowaniem.
Przyznam, że stosowałam obie te metody. Z fantastycznym skutkiem :)

9. Rozmawiaj, a nie komunikuj.
Rodzic to autorytet i przywódca. Oczywiste jest, że swoje zdanie i oczekiwania wyraża w sposób zdecydowany i spokojny. Unikamy więc wszelkich sformułowań typu: "proszę" czy "mam nadzieję", za to posługujemy się zwrotami: "zrób to", "oczekuję", itp.Jeśli nastolatek żąda wyjaśnienia, robimy to krótko, uwzględniając poziom rozumowania dziecka. Nie ciągniemy mowy w nieskończoność, bo albo zostanie odebrana jako "kazanie" i dziecko przestanie słuchać, albo pobudzi młodego człowieka do dyskusji, a tego unikamy.
Jednak w wielu kwestiach trzeba znaleźć czas na zwyczajną rozmowę z nastolatkiem. I tu obowiązuje zasada: nie pouczamy, nie oceniamy, wczuwamy się i słuchamy nie udzielając dobrych rad. Po prostu dajemy odczuć, że dziecko jest słuchane i rozumiane. To wystarczy. I oczywiście nigdy nie tracimy nad sobą panowania. Do tego zobowiązuje dorosłość, choćby nie wiem co :)

10. Mamy zdecydowane, niezmienne stanowisko w sprawach kluczowych.
Nie bawimy się w kameleona w kwestii narkotyków, współżycia, alkoholu. Nie jesteśmy jak chorągiewki, bo wczoraj było to niemodne, a dziś modne, więc zmieniliśmy zdanie. Nie!
Poglądy rodzica to dla dziecka kotwica, nawet wówczas, kiedy się z nimi nie zgadza. Rodzic powinien jasno i przejrzyście prezentować normy, które uznaje. Ważne, by własnym życiem pokazywał, że je popiera i stosuje. Tylko wówczas, poparte realnym przykładem, oddziałują one na dziecko. I oczywiście ustalone wcześniej restrykcje i konsekwencje wobec narkotyków itp. stosujemy z cała stanowczością!

Wiem, że łatwo nie jest. Ale można. I trzeba. Dla dobra dziecka i własnego. Po to, by być potem dumną  z siebie, że się nam udało, że wychowałysmy wspanialego, odpowiedzialnego, stabilnego emocjonalnie człowieka z prostym kręgosłupem moralnym. Człowieka z zasadami, wartościowego, gotowego by zmierzyć się ze światem.
Powodzenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz