Zastanawiam się, gdzie leży granica pomiędzy byciem dobrym a zupełną naiwnością...
Oto historia, jakich wiele:
Ostatni raz podawałam byłego męża o alimenty w 2005 roku. Dawno, fakt.
Jednak po dwóch latach dobrowolnie zwiększył kwotę, która przesyłał. Dokładał się do podręczników, wakacji, urodzin itp. I wszystko w miarę się dobrze kręciło.
Czasem mu wybaczałam, że płaci z opóźnieniem, bo to pracę zmieniał, to coś kupował pilnie. Rozumiałam.